Strona główna

niedziela, 14 sierpnia 2016

Jastrzębie - Rozdział 17.



Leżeliśmy na plecach obok siebie jak dawniej i trudno było powiedzieć, które z nas było teraz bardziej skołowane.

– Musisz mi obiecać, że nie będziesz już beze mnie przeginała. – Odnalazł moją rękę i ułożył ją sobie na piersi.

Trochę dziwnie to zabrzmiało, zwłaszcza, że po jego wyjaśnieniach, czułam się przy nim jak ugłaskany, aczkolwiek nadal trochę przestraszony króliczek. Nie doszliśmy jeszcze do tego, co naprawdę wydarzyło się między mną a Maćkiem. Nie miałam pojęcia, czy czegoś się domyślał, ale nie pytał o to, więc w tej chwili wolałam nie podejmować tematu.

„Poza tym, kto tu najbardziej przeginał?" – zastanawiałam się.

– Zadzwonię, jak tylko załatwisz sobie w końcu komórkę – odparłam, odwracając się w jego stronę.

Leżał tak jak wówczas tamtego wieczoru i złapałam się na tym, że to była moja ulubiona „jego" strona. Ciemne znamię zasłaniał brzeg kaptura, który zawinął się pod głową, więc sięgnęłam do niego i odkryłam jego twarz.

– Naprawdę myślałaś sobie, że...

– Tak, myślałam o różnych rzeczach – przerwałam mu. – Jestem impulsywna i to paskudne, ale ty też mu uwierzyłeś. Za każdym razem, kiedy wracałam do domu, miałam nadzieję, że będziesz tam na mnie czekał, że sobie wszystko wyjaśnimy – wyznałam z lekkim zażenowaniem i przekręciłam się z powrotem na plecy.

– Ten facet... Tak naprawdę, to wiem, kto to jest i... – zaciął się, jakby szukał właściwych słów.

„No i masz, na co czekałaś!". „Teraz to albo mu powiesz, albo zamilknij na wieki" – zabrzmiał w mojej głowie ostrzegawczy głos.

– Pomyślałem, że spotykacie się, bo on też miał kiedyś syna i przez to macie wiele wspólnego...

Bach! Uniosłam się na łokciu i spojrzałam na niego, niezupełnie świadoma tego, co do mnie mówił.

– No wiesz, wspólne tematy tak jak mi wtedy powiedziałaś – wyjaśnił, posyłając mi krótkie spojrzenie i znacząco ściskając moją rękę.

– On jest ze swoją matką na wakacjach... jego syn – wybełkotałam nieskładnie.

– Eeee... nie nazwałbym tego wakacjami. Dzieciak t e g o faceta, który cię odwiózł, nie żyje. Miał pięć lat, kiedy wpadł pod traktor dziadka. Matka go nie upilnowała, czy coś. Dziadek był pijany i siedzi za to w więzieniu. To była dosyć głośna sprawa, bo potem próbował się powiesić – wyjaśnił szybko.

„Ups, no i masz swojego kłamcę, ty głupia idiotko!". „I co, łyso ci teraz?" – zabrzęczał demon w mojej głowie.

Świadomość, że Sebastian jakimś cudem wiedział więcej ode mnie, wcale mnie nie uspokoiła.

– Boże... – mruknęłam. – Dlaczego mnie okłamał?

– Na jego miejscu, też bym czegoś takiego nie roztrząsał – wtrącił, po czym przeciągnął się, a potem wciągnął mnie na siebie. – Nie myśl już o tym i lepiej mi powiedz, gdzie dokładnie mieszka twoja matka, to postaram się czegoś dowiedzieć i wybadać sprawę – dodał poważnie, zmieniając temat.

– Rodzice już wrócili? – zapytałam, próbując odgonić kłębiące się myśli.

– Wczoraj i...nie jest za dobrze, bo dostałem szlaban na samochód i kozę – odpowiedział z uśmiechem.

– Straszne – jęknęłam. – Samochód jak samochód, ale jak ty wytrzymasz bez skakania na kozie...?

– Głuptas. – Roześmiał się. – Od dawna już nie jeżdżę, jestem na to za stary.

– Jak to? To po co go zawsze targałeś ze sobą?

– Dla takiego jednego chłopaczka. Dopiero się uczy, ale to długa historia – odpowiedział tym razem poważnie i chwycił mnie za szyję.

– Matka mieszka przy bibliotece pod numerem dwadzieścia trzy. Jacek kazał mi też porozmawiać z waszym ojcem, sugerował, że coś mogło ich łączyć. – Szybko zmieniłam temat, czując się nieco zakłopotana. – Nie dzwoniłam do matki, bo nie jesteśmy w najlepszych stosunkach, a prawdę mówiąc, to jest między nami tragicznie i... naprawdę, ona i ja to masakra i... – zamilkłam, kiedy zbliżył się i dotknął moich ust, a następnie żarłocznie je zassał.

„Boże, jak mi go brakowało" – pomyślałam, zamykając oczy.

– A między nami, jak jest? – zapytał cicho, kiedy przerwał pocałunek.

No i co miałam mu na to odpowiedzieć? Ułożył mnie wygodniej i objął ramionami. Wtuliłam się i wdychałam jego zapach, kiedy niespodziewanie jego ręce nagle zsunęły się i znalazły pod moją koszulką. Jedna gładziła po plecach, a druga wcisnęła się za pasek jeansów. Palcami wygrywał słodki rytm na moich lędźwiach i od razu poczułam, jak wszystko zaczyna we mnie pulsować.

„Niedobrze" – pomyślałam, przypominając sobie, że nawet nie zdążyłam zmyć z siebie śladów Maćka.

„Czy czuł na mnie obcy zapach?". „Czy faceci, w ogóle wyczuwają go w ten sam sposób jak kobiety?" – biłam się z myślami coraz bardziej zaniepokojona.

– Jestem wykończona i muszę się wykąpać – wypaliłam i zerknęłam na zegar, unosząc tylko głowę, bo resztę opanował Młody. – Je zu, już druga. Znowu będę padnięta w pracy – dodałam smętnie.

– Masz na jedenastą, zdążysz się wyspać. – Zauważył, nadal torturując wrażliwe miejsce nad moimi pośladkami.

– Rodzice dali ci szlaban na koła, ale nie mają nic przeciwko, że włóczysz się po nocach? – Zainteresowałam się, wtykając palec pod jego żebro.

To musiało go załaskotać, bo natychmiast wzdrygnął się i cofnął ręce, tym samym mnie uwalniając.

– Jestem już dużym chłopcem – mruknął i napiął się dziwnie, jakby coś go zabolało.

– Nie wątpię, ale nadal pakujesz się w kłopoty – skwitowałam.

– Jaki on jest? – zapytał, ponownie zmieniając temat, jakby myślał o czymś innym.

– Ale kto?

– Twój syn...

Tym razem to ja miałam ochotę zmienić temat.

– Idę się wykapać. – Zerwałam się i wykorzystując okazję, czmychnęłam do łazienki.

To była naprawdę jakaś dziwna i pokręcona rodzina. Na samą myśl, że będę musiała stanąć przed starym Jastrzębiem, dostawałam dreszczy. Nie mogłam zrozumieć też, dlaczego Jacek, będąc tak za bratem, wszystko przed nim ukrywał i na dokładkę go okłamywał. Postanowiłam, że przy najbliżej okazji powiem mu tak do słuchu, że się zesra, dupek jeden. No i była jeszcze Monika, tajemnicza koleżanka z klasy tylko-lubiąca-dziewczyny, która podobno pomagała mu w „sprawie".

„Boże, czy on nie miał normalnych kumpli i zajęć?" – zazgrzytałam zębami.

Zanim odkręciłam wodę, usłyszałam muzykę z MTV. Szybko pozbyłam się ciuchów, spięłam włosy klamrą i zdejmując bieliznę, ledwo zdołałam odkleić majtki od tyłka...

„La... La... La..." – zadrwił ze mnie złośliwiec, wywołując kolejną falę wyrzutów sumienia.

Próbowałam się streszczać, dokładnie szorując każdy kawałek ciała, ale to tak nie działało. Po chwili zrozumiałam, że muszę mu powiedzieć o wszystkim. Zdawałam sobie sprawę, że popełniłam błąd, którego on może mi nie wybaczyć. Maćka mogłam okłamać, tak samo, jak on okłamał mnie, tym bardziej że nic do niego nie czułam a Młodego...?

„To już była poważniejsza i nieco zaawansowana sprawa" – przyznałam w myślach. Niczego sobie nie obiecywaliśmy, ale było jasne, że na swój sposób byliśmy ze sobą, a ja mówiąc bez ogródek „dałam ciała".

„Postaw sprawę jasno, dałaś dupy i nie tylko" – dowalił agresor.

Wytarłam się, nasmarowałam „gołębim" balsamem po kąpieli i ubrałam pidżamę, przy okazji bunkrując swoje ciuchy głęboko pod innymi na dnie kosza z brudną bielizną.

Kiedy wyszłam z łazienki, telewizor był ściszony, a Młody spał skulony na boku z naciągniętym kapturem. Ustawiłam alarm w komórce, przesunęłam na bok jego adidasy, a następnie chwyciłam pilota i wyłączyłam odbiornik. Po cichu wcisnęłam się obok pod kołdrę i ulżyło mi, że tej nocy nie musiałam go jeszcze „uświadamiać". Ostrożnie, żeby go nie zbudzić, dotknęłam palcem jego policzka, a potem zmarszczonych złymi myślami brwi.

Kilka minut później, kiedy się „napatrzyłam", chwyciłam za metalowy stoper przy troczku od kaptura i odleciałam, wsłuchując się w niespokojny oddech.

...

Obudziłam się sama, oczywiście na ryk mojej komórki. Nie wiedziałam, kiedy Sebastian poszedł do domu. Nie zostawił żadnej wiadomości ani znaku, ale byłam przekonana, że albo wpadnie do mnie do pracy, albo w końcu kupi sobie komórkę i da mi znać. To było trochę dziwne, bo stać go było i na jego miejscu już dawno bym sobie jakąś załatwiła. Nadal miałam dużo wątpliwości, bo tak naprawdę ani ja, ani on nie wiedzieliśmy, do czego to wszystko zmierzało. Niedługo się wyprowadzi, wróci do szkoły, a co ze mną?

...

– Ale wpadłaś, współczuję. – Kaśka, zamiast pocieszać, zaczęła mnie podłamywać.

– No co? Skąd miałam wiedzieć, że jego braciszek to kawał gnoja? Poza tym Maciek mnie okłamał, więc nie ma o czym mówić. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby ta historia z ginekologiem też była zmyślona. – Napuszyłam się i wbiłam wzrok w telefon.

– A mówiłaś, że z tym Maćkiem, to nie tak jak wygląda... – Usłyszałam jej stłumiony głos spod lady.

– Nie zrozumiałaś mnie. Nie chodzi mi o Maćka, tylko o to, jak Sebastian zareaguje... – Westchnęłam. – Maćkiem, to ja się nie przejmuję – dodałam.

– Powiedzieć ci, co ja myślę?

– Wal, dobij mnie jeszcze bardziej...

– Na twoim miejscu, dałabym sobie już spokój z Sebastianem, sama mówiłaś, że to dzieciak. Jacek nie bez powodu się nad nim trzęsie. Popatrz na to z innej strony i pomyśl o przyszłości. Ja wolałabym Maćka, bo jest dojrzały i po przejściach i co za tym idzie, dzięki temu trochę was łączy. Może nie chciał mówić ci wszystkiego, żeby cię nie spłoszyć? Hmmm...? – Zaszeleściła workiem pod ladą i przez chwilę miałam ochotę założyć go jej na głowę i udusić.

Byłam zdziwiona, bo nie posądzałam ją o takie wyrachowanie.

– Mogłabyś się z kimś związać tylko dlatego? Nawet jakby nie było między wami chemii? – zapytałam, przyglądając się obcasom jej nowych szpilek.

– Jak to nie ma? Przecież widziałam, jak on na ciebie patrzył, przestań się wykręcać – odparła z naciskiem.

– Maciek mnie nie interesuje, a przynajmniej nie w ten sposób. Nic do niego nie czuję, odbieramy na różnych falach i tylko z przodu pasujemy do siebie – przyznałam się z lekką kpiną, na co Kaśka prychnęła rozbawiona.

– Boże, jakie ty masz obrazowe określenia – jęknęła.

„Taaa... a kto się z nim na dzisiaj umawiał?" – przypomniał mi mózgojeb.

– Masz rację, jestem po uszy w bagnie. Cholera, nawet zapomniałam, że się z nim umówiłam na wieczór – podsumowałam z frustracją.

– W sumie, to miłosne bagno i niejedna chciałaby w takie wpaść – stwierdziła zagadkowo. – A skoro masz numer do niego i nie chcesz się dziś spotykać, to zadzwoń, że coś ci wypadło, a przy czasie mu wyjaśnisz, co jest grane – poradziła, po czym skończyła sprzątanie i od razu obejrzała swoje paznokcie.

– Gdyby to było takie proste. Nie znasz go, od razu się zorientuje.

– Boże, dziewczyno, ale się cykasz. Napisz mu lub zadzwoń i walnij prosto z mostu, że dostałaś okres i boli cię brzuch, albo po prostu, że źle się czujesz. Czasem najprostsze wymówki działają najlepiej... – Zamyśliła się. – Albo nie. – Machnęła ręką i wycelowała we mnie palec. – Nic mu nie mów, że się źle czujesz, bo tym bardziej może się zmartwić i na upartego to sprawdzić. Okres, okres moja droga... – Wytrzeszczyła oczy, wykonując ręką gest, jakby trzymała przy uchu telefon.

...

– To jak? Umawiać cię na te pasemka czy nie? – zapytała, zanim się rozeszłyśmy każda w swoją stronę.

– Raczej nie. – Zmarszczyłam nos.

– Jak chcesz. A co z sobotą? Idziemy na ten wieczór?

– Poszłabym z chęcią, ale naprawdę nie wiem, jak to odkręcić. – Spojrzałam na nią znacząco.

– No tak, znowu Sebastian... – Westchnęła. – Trochę mnie dziwi, że mimo to nie próbował przez ten czas się z tobą skontaktować, a ciebie, nie? – Przyjrzała mi się pytająco.

– Nie wiem już, co mam myśleć. Dobra, leć i do jutra... – Pożegnałam się.

– Róża? Kiedy szefowa wraca z urlopu? – zapytała jeszcze na odchodnym.

– W przyszłym tygodniu, chyba, a co?

– Nie, nic. Tak tylko pytam. Pa.

W przyszłym tygodniu miałam też pojawić się na komendzie i prawdę mówiąc, skręcało mnie już w brzuchu na samą myśl. W dodatku czekało mnie spotkanie z matką...

„Jak ja to wszystko wytrzymam?" – załkałam w duchu.

...

„Tak to czasami bywa, jeśli się kurwa mać o czymś kracze!" – zaklęłam w myślach na widok plamy krwi na białej wkładce. Pojawił się trochę za wcześnie o co najmniej pięć dni.

„Nici z seksu, dziewczyno" – zaburczał upierdliwiec.

No to miałam swoją wymówkę, co wcale mnie nie ucieszyło. Umyłam się, założyłam „opatrunek" i przebrałam w dresy, a potem wysłałam do Maćka, krótką wiadomość, że niestety dziś nie mogę się z nim spotkać, ponieważ jestem w lekkiej niedyspozycji i mam gościa. Miałam nadzieję, że może się domyśli i da mi spokój...

Zamiast kawy zrobiłam sobie mleczny koktajl z roztopionych lodów, jakimś cudem zachowanych w mojej zamrażarce i odrobiny tych czarnych amerykańskich bobków od Jacka, które wcześniej zamroziłam. Nie było takie złe, ale bez nieba w gębie.

Umościłam się na łóżku ze swoim pseudo-deserem pełna ekscytacji w oczekiwaniu na kolejny odcinek mojego ulubionego serialu. Coraz bardziej podziwiałam wyrachowanie tych wszystkich sułtanek. To była wieczna wojna, a główna bohaterka naprawdę bez skrupułów podążała „po trupach" do celu, chcąc zmusić swojego ukochanego do monogamii.

Ech, wcale jej się nie dziwiłam. Dla kogoś takiego jak Sulejman było warto. Nie dość że był przystojny i władczy, to w dodatku poeta. I ten jego błękitny chłodny wzrok, kiedy mówił do Hürrem wierszem...

Nagły dyskomfort spowodowany bólem brzucha sprowadził mnie na ziemię. Zwinęłam się w kłębek i od razu pomyślałam, że to jakaś kara za moje wcześniejsze knowania. Jakby tego było mało, nie miałam sobie jak ulżyć, bo oczywiście byłam żałosną dupą do kwadratu i zapomniałam kupić leki przeciwbólowe.

„No to cierp, dobrze ci tak!" – zrugałam się w myślach.

Do końca odcinka, rozmazywał mi się obraz. Wreszcie nie wytrzymałam i zgięta w pół polazłam do łazienki. Rozebrałam się i ustawiłam strumień wody na najgorętszy, jaki mogłam znieść i wymasowałam dokładnie brzuch oraz plecy. Pomogło, ale za to szybko zmorzył mnie sen i odpadłam na reklamach.


Wysoki i chudy mężczyzna, przechadzał się po ponurym, oświetlonym jedną żarówką pomieszczeniu. Siedziałam przy stole... a właściwie to przysypiałam na nim.

– Ręka? – W jego głosie słychać było niedowierzanie. – Ile ty masz lat, Różo? – zapytał kpiąco, zatrzymując się na wprost mnie. – Mam uwierzyć, że zaatakował cię jakiś leśny duch? A może to była rączka z „Rodziny Adamsów"? – Zachichotał falsetem.

Uniosłam głowę i spojrzałam na jego ostre jak u rekina zęby i blade dziąsła. Wyglądał jak wyschnięty potwór z moich dziecięcych koszmarów.

– Milczysz? – Oparł ręce na brzegu stołu i pochylił się nad nim. – Już wiem, po kim ma to twój syn – oznajmił szorstko, na co wzdrygnęłam się i poruszyłam na krześle.

– Gówno wiesz! – krzyknęłam i natychmiast zamilkłam, kiedy ostrzegawczo uniósł suchą rękę.

– Mylisz się. Wiem wszystko i jestem tu właśnie po to, żebyś w końcu się przyznała i powiedziała prawdę – oświadczył, nieco łagodniej.

– Przyznała, do czego? – zapytałam, czując niewyjaśniony wzbierający we mnie lęk.

– Dlaczego go oddałaś? Dlaczego go oddałaś? Dlaczego...?

Mężczyzna powtarzał to i powtarzał coraz szybciej, aż nie mogłam tego znieść i chciałam zatkać uszy, ale nie byłam w stanie unieść rąk. Wciąż mamrotał, poruszał ustami i czekałam tylko, kiedy przestanie. Nagle do pomieszczenia wszedł jakiś chłopiec... Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że mężczyznę, chłopca, a nawet stół, dzieli ode mnie gruba, dziurkowana szyba...

– Marcin! – krzyknęłam i chciałam zerwać się z krzesła, ale okazało się, że byłam do niego przypięta... Moje ręce, nogi... Nie rozumiałam, co się działo, bałam się...

– Ta kobieta powiedziała, że zrobiła to r ę k a. – Zwrócił się nadzwyczaj łagodnie do chłopca, który był znacznie starszy od mojego syna, ale bardzo go przypominał. – Ponadto twierdzi... – ciągnął dalej – że jest nieudolna życiowo... – Zarechotał złośliwie. – No i co, o tym sądzisz? Zmyśla, prawda?

Spojrzałam na dzieciaka z błaganiem i zaczęłam płakać.

– Wypuście mnie... Proszę, już dość... – Próbowałam się uwolnić, ale na darmo.

Niespodziewanie chłopak zaprzeczył ruchem głowy i wyciągnął zza pleców swoją rękę. Była duża, była... w roboczej rękawicy.

– Widzisz? – Suchy facet spojrzał na mnie, opierając się na ramieniu chłopca. – Chciałaś go chronić przed r ę k ą... Powiedz to wreszcie... – Naciskał. – Wyrzuć to z siebie!

Ostatnie rozkazujące zdanie rozniosło się echem, które trwało i trwało. Zamknęłam oczy, a kiedy ponownie je otworzyłam, byłam sama.

„Wyrzuć to z siebie natychmiast!" – rozkazał ponownie, tym razem siedząc w mojej głowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz